
Pewien ksiądz opowiada: "Gdyby ludzie wiedzieli jak Pan Bóg ich kocha, to płakaliby ze szczęścia. Na to jeden z słuchających go rzekł: a czy nie mogliby się po prostu ze szczęścia uśmiechać?"
No właśnie jak to jest: czy moje chrześcijaństwo przynosi mi choć odrobinę radości w codzienność życia? Czy pamięc o Bogu w moim życiu daje radość?
Czy może moje chrześcijaństwo to tylko niedziela, obrzędy, jakieś ryty i tyle?
Niedziela "Gaudete", z jednej strony mamy się cieszyć Pan jest blisko. Ale jeśli na co dzień nie ma radości z Bożej obecności to czy taka "świąteczna obecność" coś zmieni.
Smutny święty to żaden święty i nie chodzi tu o wesołkowatość życia ale to wewnętrzne przekonanie, do którego zachęca mnie Jezus na koniec swej nauki o ośmiu błogosławieństwach "Cieszcie się i radujcie, wielka jest wasza nagroda w niebie"

Moje chrześcijańskie Carpe Diem, otwarte na Boga i drugiego człowieka.
Jeśli mam być świadkiem Boga w świecie, to z miną na kwintę nie pokaże GO nikomu.
Owocnych dni adwentu.
Wnoś radość w życie tych, których spotykasz.
Dobrej niedzieli.
Komentarze
Publikowanie komentarza