Czy wypada dorosłemu człowiekowi w ogóle wchodzić na drzewo? Czy nie jest to raczej przypadłość odważnych, małych chłopców?
a oto się zdarzyło... dorosły człowiek na drzewie, a opisuje to ewangelia...
Zacheusz, "zwierzchnik celników i bardzo bogaty" wchodzi na drzewo, gdyż był niskiego wzrostu. Chciał zobaczyć Jezusa.
Ciekawość.
Czy to jedyne co pchnęło tego człowieka do wdrapania się na drzewo. Czyż nie mógł wynająć sobie kogoś, kto w odpowiednim momencie zrobiłby miejsce.
Ciekawość a zarazem pozostanie w ukryciu. Chęć spotkania a zarazem pozostania niewidocznym. Jakże różnorodne uczucia mogą towarzyszyć człowiekowi.
Czy Zacheusz bał się konfrontacji. Spotkania z Jezusem twarzą twarz, że wolał na Niego spoglądnąć z góry. Tego nie wiem. Możemy jednak przypuszczać, że w jego sercu tliła się ta dobra iskierka Bożego Ducha, która wciąż przypominała o tym, że życie, którym żyje nie jest właściwe.
Jezus dostrzega to dobre pragnienie, zatrzymuje się i spogląda w górę, i mówi: "Zejdź prędko", u ciebie chcę się zatrzymać.

Jutro dzień Pański - zechciej spotkać się z Panem. Nie potrzeba wchodzić na drzewo, wystarczy przyjść ... do Kościoła.
A może jednak należy wskoczyć na drzewo?
OdpowiedzUsuń